Ogólnie rzecz biorąc luty jest b.dobrym miesiącem dla moich włosów ale mam problem. Otóż moje końcówki mimo podcięcia, które nastąpiło czwartego lutego już po dwudziestu dniach od niego widzę białe kropki, rozdwojenia a także połamania. Podejrzenie od razy padło na nożyczki elitte z natury (30 zł.) dam im drugą szansę pierwszego po zdjęciu do aktualizacji :D I wtedy będę miała pewność co do nich.
Brak metody OMO dopiekło swoje i pomogło nożyczkom niszczyć moje kłaczki-biedaczki. Nie oszukujmy się ale luty wypadł kiepsko pod względem mycia włosów tą metodą. A one tak bardzo ją lubią... No nic poprawię się obiecuję! :) A żeby moje obiecanki nie poszły na marne to zaczynam od dziś (siedzę z maską gliss kur 7 olejków w najbliższej przyszłości planuję jej recenzję). Olejowanie wykonywałam co mycie więc moje kochane olejki nie miały udziału w mordowaniu końców :))) Tak nawiasem mówiąc kokos nakładałam zawsze na nie przed myciem (przy czym na długość i skalp inny olej) i widzę mega różnicę w ich nawilżeniu, odżywieniu a także wygładzeniu i błyszczeniu się gdzie zazwyczaj one właśnie wyróżniają się od innych partii włosów.
O tym o czym napiszę zaraz mogę zostać zakrzyczana a mianowicie: czapka... tak wraz z przyjściem lutego poszła ona w kąt... To również przyczyniło się do końców... Od tygodnia jednak potulnie do niej wróciłam i chyba zostanie ona na mojej głowie do końca marca połowy kwietnia.
Teraz powiem Wam o rzeczy, która wspomaga mnie a raczej zakończenia włosów. Chodzi oczywiście o zabezpieczenia. Kosmetyk, który kocham i szanuję nade wszystko a moje miłość do niego będzie trwać do końca zimy! :) (potem przyjdzie czas na coś delikatniejszego ;) ) O czym mowa o silikonowo-olejowym serum z olejekiem marokańskim:
co ciekawe olejek marokański jest już na trzecim miejscu w składzie! :) |
Przed wyjściem z domu pryskam końce silikonowym sprejem MARION sprawdza się ona doskonale, ładnie pachnie i fajnie "otacza" moje moherki takim "filmem", czuje że chroni:
Przetestowałam również bardzo znany w blog sferze jedwab CHI, którego zapach mnie oczarował prawdziwe męskie perfumy *.* Jego mała 15 ml buteleczka jest bardzo lekka i poręczna można ją zapakować w kosmetyczkę i jechać z nią w podróż. Jeśli chodzi o zabezpieczenie o był ok jednak
znam lepsze jedwabie o lepszych składach:
Jedwab Joanny okazał się totalną porażką... Jego opakowanie szklane nie wygodne a jego pompka się zacinała, zapach odstraszał całą moją rodzinę włącznie ze mną. Co do działania wcale nie chronił! Po jednym miesiącu znów miałam rozdwojenia....:
Chyba za bardzo się rozpisałam, mam nadzieję że nie zanudziłam Was na śmierć? :P
Jak wy zabepieczacie swoje włoski? Macie problem z ciągłym niszczeniem się ich?